Rok założenia: 1962
w Ostrowi Mazowieckiej

Towarzystwo Miłośników Ziemi Ostrowskiej

„Cudze znać warto, swoje obowiązek …”  Zygmunt Gloger


Od Handelsschule do Zespołu Szkół nr 2 w Ostrowi Mazowieckiej - 75 lat Ekonomika



Od wieków szkoła była przybytkiem wiedzy, świątynią myśli ludzkiej i miejscem wykuwania szlachetnych charakterów u młodych ludzi. Dlatego darzy się ją szacunkiem i pamięta te kilka lat w niej spędzonych przez całe życie. Zazwyczaj umieszcza się ją w najlepszych budynkach, by zaznaczyć jej wartość w społeczeństwie.
Nasza Szkoła, dzisiejszy „Ekonomik”, nie miała szczęścia ani do miejsca ani do czasu , w którym powstała. A może właśnie miała? Przecież i człowiek jest tym wartościowszy, im więcej przeżył, poznał, pokonał trudności. A szkoła ważna jest wartością historii swojej i swoich uczniów.
Nie było łatwe to wszystko , co związane jest z powstaniem i wieloletnim istnieniem naszej Szkoły – Zespołu Szkół nr 2 w Ostrowi Mazowieckiej.
Już jesienią 1939 roku, gdy okupant zamknął ostrowskie Gimnazjum, pani dr Teofila Ptaszyńska rozpoczęła starania o otwarcie szkoły ponadpodstawowej w Ostrowi Mazowieckiej. Wkrótce zrealizowała swój zamiar i otworzyła „Private Handelsschule in Ostrów Mazowiecka. Był rok 1940.
Szkoła działała legalnie , ale przemycała swoim uczniom niedozwolone przez okupanta treści nauczania.
Siedzibą jej były ubogie pomieszczenia dawnej podstawówki u zbiegu ulic Małkińskiej i Ugniewskiej. (Dziś nie ma śladu po tym drewnianym budynku. Na tym miejscu stoi betonowy blok.) Było to najlepsze lokum , bo jeszcze kilkakrotnie władze przenosiły Szkołę w coraz to inne ( gorsze) warunki. Mimo trudności i niebezpieczeństw nikt z nauczycieli i uczniów nie zrezygnował z nauki. Przekazywana wiedza była tak ceniona jak bochenek chleba, przynoszony na lekcje religii przez ks. Jana Szurnickiego, dzielony między uczniów. Głodnych tak samo chleba jak i wiedzy.
Mimo niedożywienia , mimo braku odpowiednich ubrań i obuwia u młodzieży – Szkoła trwała i była ważna. Ważna, choć zajęcia odbywały się pod czujnym okiem schulrata spacerującego przed budynkiem, uprawnionego do sprawdzenia w każdej chwili treści nauczanych przedmiotów. Nauczanie odbywało się bez względu na rasistowskie metody stosowane przez okupanta wobec Polaków.
W tych czasach grozy , lekceważenia ludzkiego życia , budzi podziw opracowany przez Panią Teofilę Ptaszyńską , dyrektora Szkoły, „Regulamin uczniowski”, obowiązujący młodzież.
Czytając go rozumiemy, że jest dowodem na wykazanie wartości ogólnoludzkiej kultury u polskiej młodzieży, przekonania, że nie ma w niej cech narodu niższej kategorii (rasy podludzi?).
Spróbujmy zestawić uczniów trudnych okupacyjnych czasów z dzisiejszymi uczniami. Tamci, ubrani w przepisowe mundurki (dziewczęta w fartuszki z białymi kołnierzykami, chłopcy w marynarki), zachowywali się z godnością, powściągliwie, z kulturą osobistą, dbali by nie splamić własnego honoru ucznia i honoru szkoły.
Nawet głośny śmiech na ulicy, głośna rozmowa a tym bardziej używanie niecenzuralnych słów były niedopuszczalne. Przynosiły wstyd uczniom i Szkole, wskazywały na brak kultury.
Dzisiejsi uczniowie to najczęściej rozdokazywane, frywolnie ubrane grupy młodych ludzi , głośnych w zachowaniu, bardziej świadomych swoich praw niż obowiązków, czasem wymuszających na otoczeniu „pobłażliwość dla młodości”.
W torbie z książkami ucznia Handelsschule można było znaleźć poza podręcznikami i zeszytami , najwyżej kromkę chleba lub lekturę w polskim, niedozwolonym języku. Natomiast w plecaku dzisiejszego ucznia…? Zresztą obecnie to rzecz osobista i nie wolno sprawdzać jego zawartości.
Mijały tygodnie, miesiące nauki w Handelsschule.
Już w kwietniu , tuż przed świętami Wielkiej Nocy swoje patriotyczne przekonania, po części także konspiracyjną działalność, klasa administracyjna przypłaciła wywózką do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Niektórzy z młodych ludzi zginęli tam z głodu , inni z powodu trudnych warunków i okrucieństwa Niemców. Inni przetrwali, wrócili- czasem okaleczeni i chorzy. Kilku, wykupionych przez rodziców, wzięło udział w powstaniu warszawskim i oddało życie. Taki był efekt nauczania i wychowania w tej Szkole. Przetrwała Ona różne czasy: dobre i złe. Ale mimo wszystko zawsze rozbrzmiewała głosami radości i dawała młodym ludziom nadzieję na przyszłość.
Po wojnie, potrzebna rozwijającemu się krajowi, kilkakrotnie zmieniała swoją nazwę i profil nauczania, zależnie od koniunktury ekonomicznej i społecznej kraju.
W 1962 roku, staraniem powołanego Komitetu Budowy i dyrektora Stefana Sudoła, Szkoła otrzymała wreszcie własny, nowy budynek.
Nie był piękny. Typowy dla socjalistycznej architektury. Sprawiał wrażenie zwykłego bloku mieszkalnego w dużym mieście, z szeregiem okien bez balkonów. Ale i tak spełniał marzenia ówczesnych uczniów i nauczycieli. Miał wygodne sale lekcyjne, bibliotekę , szatnię, toalety, salę gimnastyczną i świetlicę.
W latach 60. wykruszyła się stara, przedwojenna kadra nauczycielska. Zmieniali ją młodzi, dobrze wykształceni w nowych czasach ludzie. Po latach, spośród młodych profesorów, rusycysta , pan Jan Przemysław Bartnik został dyrektorem Szkoły. Następnie stanowisko to objął pan Witold Sieńkowski, a po nim matematyczka, pani Izabela Malinowska.
Po jej odejściu stanowisko przejęła pani mgr Teresa Zienkiewicz.
Dokonując pobieżnego przeglądu grona pedagogicznego, możemy w nim znaleźć wiele interesujących postaci.
Między innymi taką osobą był na pewno wykładowca przedmiotów ekonomicznych, pan Czesław Jankowski. Miał niezwykle barwny życiorys, choć nas, w 70. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, zainteresował głownie jego w nim udział. Był człowiekiem niezwykłym, o szczególnym poczuciu humoru, pełnym energii i humanistycznych zainteresowań. Lubiany przez młodzież, która trochę bała się jego ciętych wypowiedzi, prowadził koło recytatorskie, reżyserował i wystawiał sztuki teatralne nawet dla ostrowskiej publiczności, a sztuka „Milion” zdobywała widzów także w okolicznych miejscowościach.
Myślę, że wzbudzałby jeszcze większe zainteresowanie swoją osobą, gdyby przyznał się do własnej przeszłości zesłańca syberyjskiego, do udziału w II wojnie światowej i w powstaniu warszawskim. Ale czasy nie były ku temu.
W konspiracji miał pseudonim „Kanut”. W czasie powstania warszawskiego należał do zgrupowania „Ruczaj”. Walczył, przeprawiał się kanałami przenosząc meldunki, a po kapitulacji został wywieziony do obozu w Łambinowicach. Przeżył go. Ciągle prowadził notatki, a w czasie powstania nawet dziennik przez pewien czas.
W Łambinowicach znajduje się jego pamiętnik obozowy ,a w internecie można znaleźć wiele tekstów- sprawozdań z jego powstańczej walki, napisanych szczególnym, jemu tylko właściwym językiem. Jego grób na ostrowskim cmentarzu przywołuje każdego 1 sierpnia o godz. 17.00 wielu ludzi. W tym roku tablicę z nazwiskiem p. Czesława Jankowskiego otoczono biało-czerwoną szarfą z jego pseudonimem „Kanut” i nazwą zgrupowania AK ”Ruczaj”.
Ponieważ wreszcie zaczęliśmy oddawać należną cześć żołnierzom wyklętym, należy także przypomnieć pana pułkownika Józefa Rządzkiego, prowadzącego szkolną bibliotekę. Walczył w II wojnie światowej, potem w partyzantce pod pseudonimem „Boryna”. Po kapitulacji Niemców nie złożył broni. Działał głownie na kielecczyźnie, a po rozwiązaniu AK w wojskowej organizacji WiN.
Podstępnie aresztowany, „zaliczył „ kilka peerelowskich więzień, między innymi na Rakowieckiej, znanych z okrucieństwa służb więziennych i ekstremalnych warunków życia stworzonych więźniom.
Wytoczone mu procesy zakończyły się dwoma wyrokami śmierci. Sądy wojskowe zadecydowały o jego bezwzględnej szkodliwości dla ludowego państwa, uzależnionego od Związku Radzieckiego. Czekając każdej chwili dnia i nocy na wykonanie wyroku śmierci, traktowany brutalnie przez strażników więziennych, przetrwał do przełomu politycznego w Polsce w 1956 roku. Jednak nie został objęty amnestią.
Dopiero w 1957 roku na własną prośbę został zwolniony warunkowo, „na przepustkę”, dla ratowania nadwyrężonego przez więzienne warunki, zdrowia.
Na szczęście do więzienia nie wrócił już nigdy. Jednak groźba ponownego aresztowania wisiała nad nim jak mityczny miecz Damoklesa do czasów solidarnościowego przełomu w Polsce.
Nie mógł podjąć właściwej jego przedwojennej pozycji i wykształceniu, pracy. Został bibliotekarzem w szkole.
Otrzymał wiele odznaczeń wojskowych od rządu londyńskiego, kilka od polskich władz oświatowych i od polskich władz wojskowych.
Kochał młodzież i w „Aktywie bibliotecznym” skupił spore grono uczniów zafascynowanych Nim i jego bogatą osobowością. Niestety, nigdy ze względu na bezpieczeństwo, nie mówił uczniom o swojej powojennej, tragicznej przeszłości. Prawdopodobnie też z tej racji spisał późno swe wspomnienia. Akt rehabilitacyjny otrzymał dopiero na kilka lat przed śmiercią i to na własny wniosek, po ‘90 roku.
Przykre, że doceniony przez rząd londyński bojownik o wolność Ojczyzny, który poniósł dla Niej ofiarę najwyższą, do tej pory nie został zauważony przez obecne władze woskowe i cywilne władze lokalne. Jego skromny grób nawet w dniach świąt narodowych nie zdobi choćby biało-czerwona chorągiewka i lampka pamięci – uznania od władz i wdzięcznego społeczeństwa. Prawdziwie żołnierz wyklęty. Zapomniany przez potomnych i niedoceniony przez tych, dla których poświęcił życie.
Jego wspomnienia można znaleźć na stronie Towarzystwa Miłośników Ziemi Ostrowskiej.
Szkoła miała więc szczęście do ludzi – zarówno do nauczycieli jak i do uczniów, naszych koleżanek i kolegów, którzy dobrze spełnili swoje życiowe role w społeczeństwie i gospodarce Ostrowi, okolic a nawet kraju.
Absolwenci i Zjazdowi Goście mogą też porównać bazę materialną współczesnej Szkoły z własnymi wspomnieniami o Niej. Wyłuskują z odległej pamięci obrazki którejś z klas, gdy:
„Tu siedziałam, w ławce pod oknem.
W mym fartuszku z białym kołnierzykiem….”
Ot, takie sentymentalne wspomnienia. Nie ma już w Szkole tej wysłużonej, zielonej „ ławki po oknem”, a tym bardziej żadna z obecnych uczennic nie wyobraża sobie nawet codziennego chodzenia w fartuchu z białym kołnierzykiem i czerwoną tarczą na lewym rękawie- symbolu szkoły. Za brak tej tarczy obniżano ocenę ze sprawowania.
Ceniąc narodowe wartości – Szkoła z szacunkiem zwraca się ku przeszłości. W 2014 roku, na niezwykłej uroczystości uświetnionej przez przybycie wielu ważnych osobistości i wspaniałym programem artystycznym przygotowanym przez polonistki : panią mgr Jolantę Palmę i panią mgr Monikę Kucharczyk, Ekonomik otrzymał imię Powstańców Styczniowych i nowy Sztandar Szkoły.
Oglądając wnętrze budynku i jego otoczenie widzimy zmiany, jakie zaszły przez lata. Widać, że Szkoła rozwijała się a budynek stawał się za ciasny. Przybywało uczniów. Należało z tej racji dokonać różnych rozwiązań architektonicznych wewnątrz i na zewnątrz budynku. Pierwszych zmian dokonała pani dyrektor Izabela Malinowska. Następnych- pani dyrektor Teresa Zienkiewicz.
Dziś, oglądając estetyczne wnętrze gmachu, którego posadzki wyłożone są kolorową terrakotą, zaglądając do wyposażonych w najnowsze pomoce naukowe skomputeryzowanych sal- patrzymy z radością i podziwem. Zestawiamy to wszystko ze zgrzebną rzeczywistością lat wojny i lat powojennych. Cieszymy się. Dokonano tu wielkiej pracy popartej przemyśleniami i dużymi nakładami finansowymi. W tym budynku zrobiono już chyba wszystko. Na zewnątrz posadzono nawet uroczyście Dąb Katyński.
Nostalgicznie zamyśleni próbujemy zastanowić się, jaka będzie ta nasza Szkoła w następnych latach. Czego będzie uczyć i jak wychowywać tę dorodną, kolorowo ubraną młodzież następnych pokoleń?
Czy będzie w późniejszych absolwentach tyle wdzięczności i szacunku dla Niej co w nas? Czy jeszcze zdarzy się, że szczęśliwy maturzysta położy na biurku pań z sekretariatu wiązankę kwiatów i powie z radością: ”Dziękuję” ? Jak to wspominała pani Teresa Reluga.
Natłok myśli, gdy wracamy do dawnych czasów. Bo chyba jest tak, jak napisała w jednym ze swoich tomików poetyckich absolwentka, Marzena Antoniak:
„Świat w biegu stale nowy
A czasy, jak zwykle, stare.”
Stare, to znaczy wciąż wierne człowiekowi, jego niezmiennym materialnym i duchowym potrzebom. Nawet tym nieuświadomionym, a tylko przeczuwanym tęsknotom ,niezależnie od czasów, zaspokajanych w dużej mierze właśnie tu, w szkolnym budynku Ekonomika, przy ulicy Tadeusza Kościuszki 8. I niezależnie od sytuacji w kraju. Bo właśnie teraz i w przyszłości wiadomo, że:
„Tu właśnie jest nasza Szkoła,
Ma w sobie szczególny czar.”
Dla nas, uczniów i absolwentów wszystkich roczników.
Ta Szkoła to Gniazdo, w którym kształtowały się nasze charaktery, zdobyliśmy przyjaciół, często na całe życie i zawód pozwalający wykonywać właściwą pracę, by mieć szacunek w społeczeństwie no i pieniądze na utrzymanie.
Ptaki instynktownie wracają do swoich gniazd. Zlećmy się więc jak te ptaki do naszej szkoły, wiedzeni sentymentem, wspomnieniami, by spotkać się w tych murach szacownych, świadkach naszych młodzieńczych zmagań i marzeń, gdy życie było jeszcze wielką tajemnicą, a nieogarniony świat czekał na nas, zdawało się , z otwartymi ramionami. Zlećmy się, niezależnie od życiowych doświadczeń (a może właśnie dlatego?), by przeżyć dzień wspomnień i radości.     
Będzie to czas nadziei, dzień powrotu do pierwszej młodości i do wszystkiego, co po raz pierwszy zdarzyło się w naszym życiu.
Przyjedźmy tu 13 czerwca 2015 roku i poczujmy, że znów mamy po kilkanaście lat. To nasza wielka szansa jednego dnia i nie zmarnujmy jej własną gnuśnością i malkontenckim przeliczaniem za i przeciw. Bo nie wiadomo, czy cos takiego przydarzy nam się jeszcze raz. Poderwijmy się do lotu, a nie będziemy żałować. Na pewno.
To, ile piękna i radości przeżyjemy w tym świątecznym dniu, zależy tylko od tego, ile sami wniesiemy w to święto i jak licznie się w nie włączymy.
A potem ten czas będzie procentował przez wiele lat. Bo tak działa magia naszych spotkań ze sobą i ze Szkołą.
Czekamy więc –Niech żyje bal!
i szkolne bramy stoją otwarte…. Dla wszystkich. (Jadwiga Bednarczyk)

Towarzystwo Miłośników Ziemi Ostrowskiej
tmzo-ostrowmaz@wp.pl
Rachunek bankowy
Bank Spółdzielczy

w Ostrowi Mazowieckiej
Nr rachunku

66 8923 0008 0000 0518 2000 0001

Linki