Rok założenia: 1962
w Ostrowi Mazowieckiej

Towarzystwo Miłośników Ziemi Ostrowskiej

„Cudze znać warto, swoje obowiązek …”  Zygmunt Gloger


Pamiętnik Stanisława Janusza Pac-Pomarnackiego

Zamieszczamy dziś dla Państwa pamiętnik Stanisława Janusza Pac-Pomarnackiego, jednego z najmłodszych żołnierzy Samoobrony Litwy i Białorusi, pochowanego na ostrowskim cmentarzu w styczniu 1919 roku.


Stanisław Janusz Pac-Pomarnacki urodził się w Litwie Kowieńskiej, był uczniem gimnazjum Lelewela w Wilnie.



Wilno 5 styczeń, 1918r.
Chciałbym pisać coś, ale tylko dla siebie. Wszystkie sekrety i wydarzenia, ale tak, żeby nikt ich nie czytał. Chować je będę w łóżku pod materacem. Dziś przyjechał z Gieczan Tatuś końmi i przywiózł masę prowiantów. Niemcy go przepuścili, tak świetnie mówi po niemiecku. Przypominam sobie straszne chwile w lipcu zeszłego roku. Wpadli do Gieczan Niemcy żandarmi, zrobili rewizję, zaaresztowali wszystkich , oprócz Babuni, służby i mnie. Nikt nie płakał, tylko ja, ale ze złości. Zaraz potem przypędził wózkiem z Zodiel stary Nochim i zaczął wołać – Panicz gdzie Papka, a ja jemu – Niemcy zabrali. Wtedy on usiadł na fotel i zemdlał. Musieliśmy go wodą polewać. Potem on wypił herbatę , pojechał do domu i posłał swego syna Rymaszuka z pieniędzmi do Wilna. Przyjeżdżali sąsiedzi i chcieli mnie do siebie brać. Nie pojechałem, musiałem domu pilnować. Była wielka radość , jak wrócili. Trzymali ich trzy tygodnie w areszcie domowym za „grosse polnische Agitazion”. Dumny jestem, że to moja rodzina cierpiała za Polskę.

15.I.1918.
Dzisiaj Babcia opowiadała o powstaniu. Nie rozumiem, jak można poddać się z bronią, a nie zginąć. Swoją drogą to pięknie cierpieć za Ojczyznę. Jakie to były ładne i bohaterskie czyny. Babuni wszyscy kuzynowie byli w powstaniu. Najdzielniejszy był Dzierdziejewski , miał własną partię i nie dał się złapać , a bił Moskali. Dla niego Babunia ze swymi pannami uszyła sztandar. Oni ciągle wpadali do Agnopola po pożywienie i odzież , a za nimi Moskale. W końcu powstanie upadło. Powstańcy się rozbiegli. Moskale ich wywozili zakutych w kajdanach na Sybir do ciężkich robót w kopalniach.

20.I.1918.
Uczymy się historii Polski. Jakie to śmieszne, że ja wszystko umiem i pamiętam z dawnych czasów, jakbym to kiedyś przeżywał. Nawet lepiej umiem od nauczyciela. Lubię Batorego, uwielbiam Sobieskiego, a niecierpię Poniatowskiego. Pozwolić kraj rozdzielić i mieszkać do końca życia w Petersburgu. Żyć z łaski tej wstrętnej baby Katarzyny i jej głupawego syna, to hańba dla Polaka i Króla. Rodzice opowiadali , że widzieli w Petersburgu tablicę na grobie w kościele św. Katarzyny tego otrutego tułacza. Podli, podli Moskale. Kraść , rabować, truć, męczyć – to umieją. Dobrze, że się teraz rżną.

30.I.1918.
Ach, jak mnie się uczyć nie chce tej łaciny. Ja myślę, jak Niemców wypędzić z kraju, a mnie każą uczyć się słówek łacińskich. Przecież Niemcy przegrać muszą i co u nas będzie ? U Moskali jakieś rewolucje. Anglicy i Francuzi będą robić porządek. Polska powstanie . Gdyby nas chcieli oddać Litwinom, będziemy walczyć i robić powstanie.

4.II.
Nie chodzę do szkoły od dni paru, wiem że to źle, ale nie mogę . Ciągle myślę o legionach co się tworzą, o Piłsudskim i czy by mnie przyjął do wojska. Czemu jestem taki młody. Gdyby nie to, zaraz bym poszedł służyć naszej biednej , nieszczęśliwej Polsce, tylko żal mi Mamusi, szczególnie, że Wacka w domu nie ma.

8.II.
Odkryli, że opuszczam lekcje i do szkoły nie chodzę. Wyszła cała awantura. Dobrze, że Tatuś przebywa w Gieczanach. Mamusia ma miększe serce. Zostawiają mnie na rok drugi w tej samej klasie , a nie wiedzą , że ja z kolegami przez ten czas nakreśliliśmy plan wpędzenia Niemców z Wilna. Milczę i cierpię – to dla Polski. Szkoda, że nie znam jakiego wojskowego Polaka. Oddałbym nasze plany, może by się przydały.

10.II.
Dziś była u nasz wieka bójka w szkole: napadli na małego Stasia i to chłopcy najsilniejsi. Dałem im porządne lanie, jak można krzywdzić takie słabe kurczątko. Najgorszy to ten …, nie chcę go wymieniać, straszny lizus, który wiele sobie wyobraża, bo wysoki i że wszyscy go biorą za starszego. Na wojnie zawsze bym walczył w obronie słabszych i ciemiężonych.

2.II.
Czytałem dziś o Prądzyńskim . Jaki wódz genialny, jaka głowa , co za męstwo. Chciałbym być takim i służyć Polsce. Biedna moja Mamusia, bardzo się dziś niepokoiła, ze nie ma z Rosji o Wacku wiadomości. Już 3-ci rok , jak nic o nim nie wiemy. Może gdzie walczy na froncie. Ciekaw jestem, czy i o mnie byłaby niespokojna, gdybym w czasie wojny gdzieś przepadł, a przecież to możebne. Tatuś poznał w klubie jakiegoś niemieckiego grafa. Ma on jechać do Petersburga. Wziął list i nasze fotografie dla Wacka. Ciekaw jestem, czy go znajdzie i doręczy.

10.II.
Na lekcji słyszę ciągle łopot proporców, tętent kopyt końskich jak to było ładnie opisane „Pod Wiedniem”. Dziwię się kolegom, że są tacy dziecinni. Tylko kilku mam poważniejszych, z którymi można pomówić i robić plany na przyszłość. Teraz biorę lekcje tańców i br. to lubię. Panienki są ładne i miłe, najwięcej mi się podoba Mol… Obiecała pójść z nami jako markietanka. Lekcji francuskiego i angielskiego nie znoszę, szczególnie ,że Mademoiselle i Miss takie stare i nudne. Kiedy zdecydowano, że zostaję w tej samej klasie , faszerują mnie wciąż nowemi naukami.

20.II.
Hura, Skauci tworzą wojsko, tylko o tem sza. Ani słóweczka nikomu. Mam swoją komendę , muszę ich musztrować , uczyć zwrotów, tylko, że to takie szpice. Ja też się uczę i przechodzę musztrę na starszym kursie. W niedzielę idziemy na skautową wycieczkę. W lesie będzie zbiórka całego zastępu i wspólne ćwiczenia zupełnie jak w prawdziwym wojsku. Będą też z nami instruktorzy – podobno przebrani oficerowie.

1.III.
Ułożyliśmy cały plan z kolegami , tylko to straszny sekret. Rozbroimy Niemców, zdobędziemy miasto i utworzymy polskie legiony. Szkoda ,że Piłsudski walczy po stronie Niemców, mógłby nam pomóc .Od nas też dużo uczniów z ostatnich klas poszło do legionów. Szkoda, byłoby tu nas więcej do walki z Niemcami, a teraz oni będą pomagać wrogom naszej Polski.

17.III.
Wciąż urządzamy wycieczki i ćwiczenia w okolicach Wilna. Dziś jeździliśmy do Ponar. Powracaliśmy piechotą. To był egzamin na wytrzymałość. Dużo chłopców nie mogło nadążyć , trzeba ich było prowadzić. Ja opiekowałem się Koluszką. On jest mały i niedokarmiony. Trzeba go na lato zaprosić do Gieczan.

1.IV.
Dziś prima aprilis .Wciąż się oszukujemy. Był u nas wujaszek Szczepan Bolcewicz, br. go kochamy, zawsze przynosi cukierki, z Tatusiem gra w piquetę. Wujaszek jest angielskiej dobroci. Łatwo go oszukać, bo we wszystko wierzy. Podobno nigdy w życiu nie kłamał, Mamusia się na nas gniewa, a on nas jeszcze bronił. Lala prędko pisze wierszyki. Napisała i dla mnie, więc porozsyłałem koleżankom i kolegom. Będą się dziwić , kto o nich tyle wie. Prima aprilis , nie zgaduj bo się pomylisz.

17.V
Dziś na ćwiczeniach na Zarzeczu o mało nie wyszła wsypa. Ćwiczyliśmy z drążkami, jak zwykle musztrę. Wtem pokazał się patrol żandarmów. Myśmy się zatrzymali. Wachmistrz zawołał instruktora i długo z nim gadał. Potem mnie zawołali. Wachmistrz pytał co robimy, powiedziałem, że gimnastykę , a po co pałki?- Powiedziałem , ze to łatwiej. A dlaczego nie w szkole , powiedziałem, że zdrowiej na dworze. Jak zobaczył jak my się gimnastykujemy- powiedział- że źle to robimy i rozumie, że nam było wstyd robić to w szkole. Ot jakie to szwaby są głupie.

1.VI.
Prędko będą wakacje i wyjadę na wieś. Cieszę się bardzo , bo kocham Gieczany, ale muszę na później odłożyć plan zdobycia Wilna. Koluszka też ze mną pojedzie. Jadą również Zosia Kościałkowska i Ania Syrewiczówna. Babunia i my wszyscy. Będzie dom pełen, ale brak mnie będzie ćwiczeń i narad z kolegami.

1.VII.
Na wsi próżnuję, nic nie robię, śpię, chodzę , zawsze sam, nie ma kogo musztrować. Tylko robię okopy i uczę się strzelać. Czasem pójdę do lasu , położę się na trawie i widzę siebie na czele hufców, ze sztandarem w ręku, zdobywającego jedno miasto po drugim. Widzę Polskę wielką, piękną, potężną, a wtenczas tak mnie się błogo robi, tak wesoło, że się chce śmiać i szaleć ze szczęścia. W takim nastroju mógłbym świat do góry przewrócić. Jak szkoda, że w sąsiedztwie nie ma moich rówieśników. Sam jestem ze swymi myślami. Staram się zrozumieć , co chłopi myślą. Oni też są Polakami. Jest jeszcze za wcześnie rozmawiać z nimi szczerze, żeby nie ściągnąć nieszczęścia , jak w zeszłym roku. Przyjdzie i na to czas.

1.VIII.
Dziś wrócił tatuś z Wilna. Niemcy na zachodzie mają duże straty. Są bardzo grzeczni i nie tak dumni. Czyżby upragniona chwila się zbliżała. Jeszcze miesiąc do końca wakacji, a mnie już się chce do Wilna- do roboty, zebrań, ćwiczeń, kolegów. Szkoda siedzieć bezczynnie, ale i Gieczan kochanych porzucić szkoda.

15.VIII
Wrócił Wacek, mój brat starszy, z Rosji i cała rodzina Strumiłłów. Tymczasem mieszkają oni wszyscy u nas, bo majątki wujaszka są zajęte przez Niemców. Tak mnie jakoś dziwnie i obco z nimi. Tacy wielcy wszyscy, nigdy bym ich nie poznał. Marianek nie ten co dawniej, nie wiem czy powiedzieć mu o naszych planach.

20.VIII
Dziś ciocia, Wujaszek z Justysiem i Kaziuczkiem wyjeżdżają do Staniewa. U nas dom spalony. Mieszkamy w oficynie. Nas jest 11 osób, więc bardzo ciasno. Cieszę się ,że Zygmuś i Marianek zostali. Tyle ciekawych rzeczy opowiadają , jak z pod Smoleńska wozami jechali przez kraj opanowany przez zbuntowaną czerń, tak jak w „Ogniem i Mieczem”. Jak musieli się wykupywać , bronić, przedzierać. Z nimi była dzielna pani Zanowa, nic się nie bała. Wszyscy starsi jechali koleją.

25.VIII
Ze wszystkich Strumiłłów najlepiej mnie Zygmuś odpowiada. Chodzimy ryby łapać i rozmawiamy o Polsce i o powstaniu. Ten choć ma 25 lat nie nazywa mnie szpicem i rozmawia o naszych planach. Kocham go bardzo. Wacek choć mój brat , taki jakiś obcy, nigdy ze sobą nie rozmawiamy szczerze. Wacek tak jak Justek, więcej z rodzicami o interesach mówią i też się niepokoją , co będzie , gdy się wojna skończy.

1.IX.
Już się kończą wakacje, trzeba jechać do sztuby. Smutno wyjeżdżać z Gieczan, ale w Wilnie są koledzy, są musztry. Żeby tylko Mamusia pojechała razem. Z Marianka nic nie będzie , ani z Koluszki. Za to Zygmuś to prawdziwy zuch. Dziś znów rozmawialiśmy o powstaniu i o wypędzeniu Niemców. Obiecał, że z nami będzie pracował. Jak pójdzie do wojska powstańczego , weźmie mnie ze sobą. Bardzo, bardzo go kocham.

15.IX.
Już postanowione, że wszyscy pozostają w domu, a ja mieszkać będę u cioci Strumiłłowej nim Mamusia nie zjedzie do Wilna . Bardzo mi smutno. Ciocia dobra i kochana, ale nie to co Mamusia. Nie wiem, gdzie znaleźli mieszkanie i czy będzie duże.

20.IX.Wilno.
Znów jestem w Wilnie, chodzę do sztuby, musztruję swój zastęp, ale pisać nie mogę , nie mam swojego kącika. Ciągle ktoś wchodzi i przeszkadza, a najwięcej Marianek, z którym razem mieszkam w jednym pokoju. Tak mnie tęskno już do domu i tak się tu czuję obco. Kocham ich wszystkich , ale to nie to, co u swoich najbliższych. Brak mnie bardzo Lali i Halci. Muszę im wszystko opowiedzieć. Lala skończyła kurs pielęgniarek i nawet jakiś czas była w polskim polowym szpitalu , przydać nam się będzie mogła. Halka do szeregu się przyda. We wszystkich powstaniach Polki walczyły, a nawet dowodziły.

28.IX.
Kochana moja Mamusia przysłała po mnie konie. Dziś imieniny Tatusia i Wacka. Dużo było gości: Wujaszkowie Strumiłło i Bolcewicz , pani Romerowa, Landsbergowie, Strawińscy, Juniewiczowie, Jasińscy , panna Żyźniewska i p. Matulewicz. Chyba koniec wojny się zbliża, kiedy wszyscy uciekinierzy wracają do domów. P.Matulewicz wielki patriota. Jest w wieku Tatusia, był ochotnikiem u Dowbora w korpusie. Mówił, że jak trzeba będzie , to znowu pójdzie bić się za Polskę. Dużo pięknie opowiadał o swoich przejściach aż panie płakały. Boże Wielki, wiele ludzi dożyje i zobaczy Wolną Polskę. Oszczędzać życia nie będziemy, żeby się spełniły marzenia naszych bohaterskich powstańców.

1.X.
Stanowczo coś się w Wilnie dzieje. Kazali skautom składać przysięgę. Dzisiaj czytałem książkę o bohaterach i przywódcach Polski. Sułkowski, Bem, Prądzyński najbardziej mnie się podobają, to są moi bohaterowie do naśladowania. Ciekaw jestem, co by teraz w Wilnie robili. Nie mogę się uczyć, czytam tylko ciągle gazety. Obrzydliwa ta cenzura, nic się dowiedzieć nie mogę co z Piłsudskim, co z legionami.

8.X.
Dzień taki krótki, nic zdążyć nie można , rano sztuba, obiad i już ciemno. Ćwiczenia tylko w czasie lekcji gimnastyki. Za to dużo czytamy o wojennych sprawach, uczymy orientować się na kompasie, mapach, kierunku po gwiazdach i innych koniecznych rzeczach dla skautów i w wojsku, to takie ciekawe.

20.X.
Otrzymałem pierwszy chrzest bojowy. Skauci otrzymali rozkaz uformowania się w szeregi ze sztandarami i razem z całą ludnością urządzić pochód z Katedry do Ostrej Bramy. Ja niosłem nasz Sztandar Narodowy i złożyłem przysięgę , że go z rąk nie wypuszczę. Po nabożeństwie ruszyliśmy w porządku. Wtem otaczają nas Niemcy , robią zamęt , wjeżdżają na nas końmi , nawet zaczynają strzelać. Dużo ludzi i naszych chłopców zaczęło uciekać , a ja dostałem parę razy szpicrutą przez plecy. Nie wiem co się ze mną działo , było mnie gorąco i zimno, wpadłem we wściekłość i kijem od sztandaru zacząłem okładać i kłuć Niemca i konia, a on doskakiwał i bił mnie z góry. Dopiero oprzytomniałem , gdy sił zaczęło mnie brakować . Zastępowy złapał mnie za rękę i dał znak do odwrotu. Broniąc się ciągle Niemcom weszliśmy wszyscy do Katedry , gdzie przed ołtarzem złożyłem poszarpany sztandar. Kożuszek mój cały jest poprzecinany , ciało w siniakach i guzach, ale to nic, jestem szczęśliwy, że jak dziadowie, cierpię dla Polski. Dobrze, że Mamusia tego nie widziała, bo zaraz by płakała, a mnie ciężko patrzeć na Jej łzy.

22.X.
Mamy kilka dni świąt, jak to dobrze. Ciocia pozwala jechać do domu. Nie będzie koni pójdę piechotą, zrobię wszystkim niespodziankę. Dziewięć wiorst przejść – to drobnostka. Trzeba się wprawiać w marszu, nie wiadomo co nas czeka, a czasy takie idą , że nikogo oszczędzać nie będą. Dobrze, że na twarzy , ani na rękach nie ma śladów pobicia, nikt nie będzie wiedział o mojej walce z Niemcem.

23.X.
Jaka to była radość w domu. Lala i Halcia też jeszcze tu bawią. Przyjazd do domu to przede wszystkim przyjemne witanie się z kochanymi ludźmi i własnymi kątami. Mamusia nakarmiła mnie czym miała najlepszym. Kochana moja Mamusia, bardzo ją kocham, ale Polskę więcej. Bawi u nas daleki kuzyn por. Buszyński, oficer od Dowbora. Z rozkazu wojskowej organizacji z Wilna objeżdża i formuje oddziały po majątkach i zaściankach w koszedarskim obwodzie. Wacek z nim jeździ. Ach jak mu zazdroszczę.

1.XI.
Podobno w Królestwie rozbrajają Niemców , zabierają im broń i wypędzają z kraju. I to wszystko robią przeważnie sztubacy , chłopcy w moim wieku. Wczoraj byłem na tajnym zebraniu. Wszyscy mówimy, że powinniśmy iść śladem Królestwa, naszemu zastępowi poruczono opracować plany tej przyszłej akcji. Żeby kto ze starszych chciał pomóc. To będzie trudno znaleźć takich , co zechcą poważnie ze skautami współpracować , a potem działać.

10.XI.
Już szkoła wie, że tworzymy kadry armii pomocniczej , że skauci to utajone wojsko. Na pewno nam nie będą przeszkadzać. Mamy takich mądrych profesorów jak np. p. Cywiński i p. Kościałkowski, to tacy patrioci. Trudno było utrzymać tajemnicę, kiedy wszyscy są w skautingu. Najgorsi to ci, co do niczego nie należą , wszystkiego się boją, ozorami mielą, błazny.

12.XI
Czytałem dzisiaj o obronie Lwowa. Kobiety, sztubacy, dzieci , wszystko to stanęło do broni i walczą w obronie swego miasta. I u nas tak będzie. Okropny byłby wstyd oddać bez bitwy Wilno z Ostrą Bramą , Górą Zamkową i tylu kochanymi miejscami.

13.XI.
Nareszcie nasi przyjechali do Wilna, wracam do siebie. Dzisiaj po obiedzie Mamusia położyła się na kanapie, a ja uklękłem przed nią i opowiedziałem o naszych drużynach. Stanowczo jej wszystkiego powiedzieć nie mogłem. Niepokoi się i drży o mnie . Co innego Halcia, tej wszystko mówię , ona odważna i zuch , jak chłopiec. Ona też Polskę kocha, mówi ,że zginąć dla Ojczyzny , to prawdziwa chluba. Wrócił tu Wacek, był w Wojewodziszkach i Wederowszczyźnie, tam ruina. Wojewodziszki całe spalone, z Wederowszczyzny dzierżawca uciekł i wszystko zabrał. To nic. Byle Polska powstała – wszystko odbudujemy i odstawimy, będzie znowu dobrze, żeby tylko żyć w wolnej Polsce.

7.XII.
Zygmuś mój kochany umarł. Zaziębił się jeżdżąc i agitując po zaściankach. Umarł na zapalenie płuc. Jaka to straszna rzecz śmierć i to teraz , gdy się gotują takie ważne sprawy. Szkoda Zygmusia. Mógłby dużo zrobić dla Ojczyzny , taki odważny i dzielny, nikogo się nie boi , nawet swego surowego ojca. Wszyscy bardzo tą śmiercią zmartwieni. Ciocia nosi żałobę, zapytałem Mamusię, czy by też i po mnie nosiła żałobę. Bardzo się tym przejęła. Nie chciałem jej robić przykrości. Na pewno będę walczył , więc często myślę o śmierci i jak to wszystko będzie wyglądało beze mnie.

15.XII.
Mają być wiece, my trzymamy straż honorową. Przemawiają Klinger, obrońca Lwowa i Stanisław Mickiewicz. Podobno już jest regularne Wojsko Polskie w Wilnie, ale w przebraniu. Niemcy pozwalają Polakom tworzyć samoobronę porządkową. Już i Wacek wstąpił do wojska. Kupił sobie dwa wspaniałe wierzchowce od Niemców. Ach, jak mu zazdroszczę , ale to nic i ja pójdę, ucieknę, a będę walczył za Ojczyznę . Dla każdego znajdzie się odpowiednie miejsce.

27.XII.
Straszne rzeczy zaczynają się dziać w Wilnie. Niemcy nie maja władzy, zaczęły się napady. Siedzimy w ciemnościach, wody nie ma, ale za to chodzimy ciągle na zebrania i narady. Marianek został naznaczony szeregowcem łącznikowym sztabu Głównego, a ja polowego. Ciągle jesteśmy poza domem na stanowiskach. Już parę razy Niemcy nas łapali i nawet strzelali do nas. Zawsze się wykręcamy , za dobrze znamy nasze miasto. Figę nam zrobią.

28.XII.
Namówiłem kilku kolegów , rzuciliśmy się na 2-ch Niemców , powaliliśmy ich na ziemię i odebraliśmy karabiny. Jak to śmiesznie było, gdy taki duży Niemiec leżał rozciągnięty na ziemi i ani drgnął. Ja bym chyba z życiem oddał swój karabin. Nauczyłem się strzelać lepiej, podobno mam dobre oko i pewną rękę , ale to chyba za mało , żeby się bić i zwyciężać.

29.XII.
Wilno podzielone na rejony, każdy ma swój, który musi zwiedzić szczegółowo, by wiedzieć o każdej aptece, doktorze, siostrze miłosierdzia, koniach, wozach i ludziach nam oddanych. Stanowczo wstępuje do wojska z wolą , lub wbrew woli rodziców. Gdy wrócę okryty chwałą, Mamusia rzuci mnie się na szyję, Tatuś możebne, że da w skórę, ale też przebaczy. Gdy zginę, to dla Ojczyzny na jej pożytek i chwałę. Taka śmierć to szczęście i chluba. Jeśli nie zginę , to wiem, że wrócę okryty sławą. Czuje w sobie siły i męstwo . Potrafię nie tylko rozkazywać , ale i słuchać i spełniać każdy rozkaz, a to najtrudniejsze. Bywaj Matko zdrowa, Ojczyzna mnie woła.

30.XII.
Dzisiaj przy obiedzie była mowa o metam…- nie pamiętam nazwy, jednym słowem o powrotnym wcieleniu duszy. Gdy to prawda, to czuję ,że dusza hetmana Paca mieszka we mnie. Tak bym chciał hetmanić hufcem, rozsławić imię Polski na cały świat. Tak jak w czasach Grunwaldu, Pskowa, Chocimia, Wiednia i mieć znowu Moskwę pod nogą.

1.I.1919.Noc.
Okropny mieliśmy dzień i to na sam Nowy Rok. Nie wiem czy potrafię opisać. Całą noc walczyłem, oka nie zmrużyłem, przy tym czuję się niedobrze. Było to tak: Jak zwykle mieliśmy zbiórkę. Wracam do domu , a tu wychodzi nasz szwajcar, mówiąc bym nie szedł do mieszkania, że wszyscy uciekli, Tatuś siedzi u niego, a w mieszkaniu naszym, które zajmuje całe II piętro rozsiadł się sztab bolszewicki z naprzeciwka, by wziąć w dwa ognie polskie wojsko, gdyby nacierało. Jakby mnie coś podrzuciło, chwytam mój ukryty karabin , biegnę na ulicę , spotykam naszego żołnierza i idziemy razem do mieszkania wypędzać Moskali. Idziemy , widzimy wystawione lufy karabinów z okien i drzwi , zabarykadowanych workami . Ja chcę strzelać , ale mój towarzysz nie pozwala, że niedługo wytrzymamy dla braku nabojów. Wracam z powrotem. Ja przeprowadzam Ojca kuchennymi drzwiami na podwórze i dalej przez ogrody na ulicę , a sam biegnę sztab alarmować . Zebrało się nas ze 20-tu z kap. Rusieckim na czele , który poprowadził nas , by od ogrodu brać nasze mieszkanie. Strzelaliśmy noc całą. Ja po raz pierwszy do ludzi. Doprawdy sama walka , to nic strasznego , dźwięk kul robi wrażenie brzęczenia much , przelatujących koło uszu. Strzelaliśmy , nie żałując nabojów do okien, a oni do nas. Do nas coraz więcej przybywało ludzi z bronią. Nareszcie bolszewicy wywiesili białą chorągiew z naszego obrusa na znak poddania . Kapitan kazał im wyjść , odebrał broń i pod eskortą cywilów odesłał do sztabu na Zarzecze pod Nr 5. Mieszkanie okropnie wyglądało. Obrazy, lustra, meble postrzelane i wszędzie nabrudzone i śmierdzące , jak u Moskali.
Po zestawieniu warty poszliśmy zdobywać właściwe gniazdo bolszewickie, po drugiej strony ulicy. Jako mieszkaniec ulicy Wroniej i uczeń szkoły Lelewela , znam wszystkie przejścia i dróżki , więc prowadzę , a za mną postępuje oddział legionistów. Gdy zobaczyliśmy wymierzone lufy , wszyscy się cofnęli , pozostałem ja jeden i zacząłem się z nimi ostrzeliwać. Kapitan zakomenderował baczność. Wszyscy wrócili i na rozkaz rozrzuciliśmy się w tyralierę. Podobno byłem w wielkim niebezpieczeństwie , gdy zostałem sam jako cel , do którego strzelano. Legioniści zaczęli mnie chwalić i przedstawili do oddziału legii oficerskiej, a kapitan Rusiecki mianował swym adiutantem. Nie rozumiem, jak można robić tyle hałasu o taki drobiazg. Spełniłem tylko swój obowiązek służbowy i nie ja zasługuje na pochwały , a ci tchórze , co się cofnęli , na naganę i surową karę . Już ja bym się z nimi rozprawił. Żebym miał swój zastęp skautowy pod ręką , to bym pokazał co umiemy. Kapitan posłał mnie do sztabu na Zarzecze po posiłki. Generał Kreiz…. ( nie pamiętam) nie chciał mnie puścić. Powiedział , że jemu potrzebny łącznik –skaut , a do walki są starsi. Musiałem całą noc biegać z jego rozkazami i tylko słyszałem , jak nasi walczyli.

2.I.
Wszyscy mnie chwalą , wiadomości doszyły do Mamusi, narobiły mnie biedy. Mamusia poszła do kapitana, prosić by mnie nie brał na nocne ronty, powiedziała, że mam 14 lat, a to nie prawda. Za miesiąc kończę 15 lat, ale mówię wszystkim, że mam 18 i każdy mnie wierzy. Zły jestem na Mamusię, ze mnie psuje karierę wojskową.
W nocy wykradłem się z domu , bo kapitan mówił, że będą zdobywać Dworzec Kolejowy. Jak przybiegłem- wszyscy się już bili- oddziały wojskowe, kolejarze, cywilni i uczniacy. Odnalazłem kapitana. Prowadził natarcie przez tory kolejowe. Szedłem przy nim. On się nigdy nie kładzie, choć ze wszystkich stron strzelali- ja też nie. Potem biegałem z jego rozkazami. Strzelać nie mogłem, bo nie miałem karabinu. Jak który znalazłem, to nie było do niego amunicji. Widziałem pierwszych w życiu zabitych. Było dużo naszych rannych. Kapitan posłał mnie do miasta do szpitala po sanitariuszy. Pobiegliśmy z drugim skautem. Nim dobiliśmy się do szpitala , lekarza , sióstr i z nimi wrócili na Dworzec, już Niemcy uciekli , a reszta się poddała.

3.I.
Hura, Wilno w naszych rękach. Nie ma Niemców, sztab bolszewicki z Wroniej rozbity, bar. Pillar von Pilchau, ich naczelnik wzięty do niewoli. Litwini wynieśli się . Ulicami przejeżdża wojsko nasze i krążą patrole. Ja mam z Mariankiem poruczony patrol na ul. Wroniej. Stoimy i rewidujemy każdego Żydka i osoby podejrzane. Strasznie kaszlę, Aż mi piersi rozrywa, jestem bardzo osłabiony. Nie jem i nie śpię , ale jestem nad wyraz szczęśliwy.

4.I.
Dzisiaj miałem ciężkie chwile . Mamusia , słysząc , że tak mocno kaszlę , zaczęła mnie zaklinać , bym siedział w domu i nawet uklękła przede mną. Daruj mnie Matko, kocham cię bardzo, ale Ojczyzna pierwsza. Bolszewicy zbliżają się . Słychać zewsząd strzały. Muszę być na posterunku i wypełniać swą powinność . Widziałem Lalę, jechała na wozie z rannymi żołnierzami. Ma przepaskę z czerwonym krzyżem na ręku. Biegałem z rozkazami. Nie mogłem się dowiedzieć skąd wiozła tych żołnierzy.

5.I.
Skończyło się nasze panowanie. Wyszedł rozkaz opuszczenia miasta. Bolszewicy w znacznych siłach zbliżają się . Nasze wojsko po starciach nad Wilejką i okolicznych wsiach , cofają się do Wilna. Polacy z Kongresówki nie chcą przyjść nam z pomocą. Namawiałem kolegów, by pozostać i walczyć do ostatka, ale rozkaz jest wyraźny i nikt nie chce zostawać. Niestety wymarsz z Wilna ostatecznie zdecydowany. Wpadł z frontu Wacek, raniony w rękę , po konia. Kula bolszewicka zabiła pod nim konia, na szczęście mamy w Wilnie drugiego. Mówił Mamusi , żebym z nim jechał , że się mną zaopiekuje, że niebezpiecznie pozostawać w Wilnie, bo Żydzi mnie znają, ale rodzice nie chcą o tym słyszeć. Mam ogromna ochotę być z Wackiem, ale ….Pędzę do sztabu na swój posterunek. W sztabie ruch, telefony, rozkazy, głosy podniesione. Głownie krzyczy gruby major Bobiatyński. My skauci biegamy z ozorami wywieszonymi na wszystkie strony. Biegam jako łącznik między oddziałami, kule gwiżdżą , ale im się nie kłaniam, bo już przywykłem. Nasze odważne panienki Halcia i Ania Syrewiczówna, Maciejowiczówna, Chrapowicka i wiele innych jeżdżą z kantyną i rozdają żołnierzom jedzenie i papierosy. Ja tez dostałem tabliczkę czekolady . Rodzice chcą mnie wysłać z Mariankiem na wieś do Koszedar, wszystko jedno , ucieknę w drodze. Teraz każdy karabin, każde silne ramię ma znaczenie, wszak budujemy Polskę. Na szczęście nasz furman zachorował, jechać nie może, a czas nagli , trzeba się decydować , bo szkoła i skauci wychodzą. Przyniosłem wiadomość , że bolszewicy już są na przedmieściach Wilna, nadchodzi chwila wyjścia i rozstania na czas dłuższy, nieokreślony. Serce się kraje, lecz będę mężny do końca. Idę na niepewne losy, na tułaczkę, na walkę , a czy wrócę? Żegnajcie mi ukochani , może na wieki. Pakuję trochę rzeczy do plecaka i piszę te ostatnie słowa w Wilnie, reszta za powrotem. Marianek wychodzi razem z nami.

20.I.1919 r.
Szpital Ostrów Komorowo. Chciałbym pisać….....


Towarzystwo Miłośników Ziemi Ostrowskiej
tmzo-ostrowmaz@wp.pl
Rachunek bankowy
Bank Spółdzielczy

w Ostrowi Mazowieckiej
Nr rachunku

66 8923 0008 0000 0518 2000 0001

Linki